Naturalną tendencją wszystkich rzeczy jest dążenie do rozpadu. Samochody się psują, w proste przedmioty się rozpadają, ubrania się drą i przecierają, a ta cholerna elektronika – nawet nie wiadomo jak się za nią zabrać, gdy pewnego dnia się nie włączy. My zaś, przynajmniej od pewnego czasu, nie mamy już najwyraźniej ochoty się tym martwić i zamiast naprawiać, wymieniamy.
Po tym wstępie spodziewacie się zapewne, w tym artykule, jakiejś grubszej tyrady, z ekologią w tle. Nie będzie jej. Co nie znaczy oczywiście, że taki punkt widzenia nie jest mi bliski. Zdecydowanie chciałbym jak najrzadziej wymieniać rzeczy, które da się dalej używać. Być może ma tu coś do rzeczy to, że to ja w mojej rodzinie wyrzucam śmieci i czasem nie mogę wyjść z podziwu, ile może ich wygenerować 4 osobowe gospodarstwo domowe. Dziś jednak nie chodzi o ekologię. Chodzi o zachowanie spokoju.
Oczywiście gdy wszystko działa, nie myślimy o tym wcale, przez większość jednak czasu, musimy dbać o to, by większość potrzebnych nam przedmiotów, nie zamieniła się w śmieci, w naszych rękach. To ciągłe dbanie, pamiętanie o następnym problemie do rozwiązania, może być dość męczące. Najprościej więc po prostu pozbyć się problemu. Nie róbcie tego. Rozwiążcie ten problem.
Zwykle będzie to wymagać kilku kroków.
Najpierw będziecie musieli zaakceptować to, że macie problem. Nie zirytować się, nie odsunąć go od siebie i nie wybrać prostszego rozwiązania. Po prostu przyjąć do wiadomości jego istnienie.
Następnie, będziecie musieli znaleźć rozwiązanie. Poszukać informacji, co nawiasem mówiąc i tak jest obecnie o niebo łatwiejsze niż jeszcze jakiś czas temu. Być może nie uda się wam od razu, być może będziecie musieli wykazać się cierpliwością. To dobrze, to część całego procesu.
W dalszej kolejności, będziecie pewnie musieli wypróbować możliwe rozwiązania, które znaleźliście. Być może będzie ich kilka i nie będziecie pewni, które z nich jest najlepsze. Być może przeprowadzenie jednego utrudni przeprowadzenie kolejnego. Będziecie musieli być ostrożni, eksperymentować i szukać najlepszej możliwej ścieżki.
Gdy już uda Wam się problem rozwiązać, możecie po prostu cieszyć się rezultatami, ale możecie też zastanowić się nad kilkoma dodatkowymi krokami. Być może warto odpowiednie rozwiązanie utrwalić, by było dla Was dostępne, w sytuacji gdy problem powróci. Być może warto zanotować dodatkowe wnioski i refleksje, by były użyteczne przy innym podobnym problemie. Kroki te nie są konieczne, ale na pewno bywają przydatne.
Gdy wszystko to zrobicie, być może poczujecie się dobrze z tym, że nie wybraliście najprostszego możliwego rozwiązania i samodzielnie coś naprawiliście. Być może poczujecie, że macie większe panowanie nad swoją rzeczywistością i niekoniecznie jesteście w każdej dziedzinie zależni od innych. To wszystko są dodatkowe zyski, o których zdecydowanie warto pamiętać.
Przede wszystkim jednak, warto pamiętać o tym, że ćwicząc ten cykl, a przede wszystkim jego pierwszy krok, uczycie się stopniowo rozwiązywać problemy, jakie by one nie były. Zmniejszacie też szanse, że kolejny problem was zirytuje, spowoduje zły nastrój i poczucie niesprawiedliwości. I skłoni do tego by wybrać najprostszą możliwą drogę. A przy okazji nie wygenerujecie kolejnego śmiecia.
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, dołącz do newslettera, by nie przegapić kolejnych.